Z polskiej perspektywy największą wartością występów w dywizji A Ligi Narodów są pojedynki z piłkarskimi wirtuozami. W ciągu 6 lat od wprowadzenia tej formuły, do Polski przyjeżdżały reprezentacje Włoch, Holandii, Belgii czy Portugalii.
Z „Seleção das Quinas” mierzymy się po raz drugi w historii tych rozgrywek. W październiku 2018 roku rozegraliśmy świetne zawody w Chorzowie, więc tym razem liczyłem na nie mniej emocjonujący pojedynek. Skoro 4 miesiące temu waleczni Gruzini i Słoweńcy potrafili postawić się drużynie Roberto Martineza podczas Mistrzostw Europy, dlaczego nasze Orły miałyby być gorsze?
W sobotni wieczór trybuny PGE Narodowego szczelnie wypełniły się kibicami z biało-czerwonymi szalikami. Znaczna część przybyła na stadion, żeby zobaczyć popisy „boskiego Cristiano”, o czym świadczyły okrzyki podczas kontaktów z piłką portugalskiego gwiazdora. Gdy Ronaldo zdobył gola, dobijając piłkę odbitą od słupka po strzale Leao, tłum kibiców biało-czerwonych wiwatował jego cieszynkę głośnym „Siuu”. Atmosfera piknikowa od wielu lat towarzyszy meczom reprezentacji Polski na warszawskiej arenie. Żal tylko, że nasi piłkarze, w ślad za kibicami, pozostali tłem w tym spektaklu.