Od blisko 30 lat mecze Cracovii z Lechem toczą się w przyjaznej atmosferze na trybunach. W połowie lat 90. fanatycy obu klubów przybili zgodę, a krakowsko-poznańska sympatia rozwinęła się rownież wśród mniej zagorzałych fanów.
Przed sobotnim pojedynkiem marketingowcy komunikowali wzajemną przyjaźń, zachęcając do nabycia biletów, okolicznościowych koszulek i szalików. Kibice szybko wykupili wszystkie dostępne miejsca na stadionie przy ul. Kałuży i dzięki temu zanosiło się na piłkarskie święto w Krakowie.
Dla mnie również ten mecz był wyjątkowy, bowiem w ostatnim czasie współpracowałem z oboma klubami, odświeżając ich herby oraz tworząc identyfikacje wizualne. Projekt dla Cracovii został wdrożony przed obecnym sezonem, tak więc pierwszy raz obserwowałem z bliska „Mecz Herbowy” w Ekstraklasie. Co więcej, przed meczem zostałem zaproszony do studia na murawie, gdzie w towarzystwie rzecznika prasowego Lecha, Macieja Henszela i Kamila Jagodyńskiego z Cracovii porozmawialiśmy o kulisach „Meczu Przyjaźni”.
Ostatnie mecze w Krakowie kończyły się remisami – 3:3 w mistrzowskim sezonie Lecha, 0:0 w kolejnym sezonie i 1:1 jesienią ubiegłego roku. Tym razem „Kolejorz” zaskoczył Cracovię na początku II połowy, gdy szwedzki duet Ishak & Wålemark przechytrzył obronę gospodarzy. Przed przerwą lepsze okazje do zdobycia gola miały „Pasy”, lecz niewykorzystane sytuacje zemściły się zgodnie z piłkarskim porzekadłem. Zwycięstwo pozwoliło Lechowi utrzymać pozycję lidera PKO Ekstraklasy. Cracovia spadła na 4. miejsce i traci 5 punktów do lidera.