Lech Poznań wszedł w sezon 2024/25 z zaskakującym impetem. W 10 kolejkach PKO Ekstraklasy „Kolejorz” odniósł 8 zwycięstw i remis, co okazało się najlepszym ligowym startem od 32 lat. Ostatnie sześć ekstraklasowych meczów zakończył zwycięstwem, więc wielkopolscy kibice liczyli na podtrzymanie passy w meczu z beniaminkiem z Lublina.
Jednak sobotni mecz przypomniał wszystkie fatalne momenty Lecha z wiosennych rozgrywek. „Kolejorz” dominował na boisku, stwarzał wiele sytuacji podbramkowych, których jednak nie zamieniał na gole. Przegrywał, bo rywale wykorzystywali jego błędy w obronie.
Już w I połowie Lech mógł rozstrzygnąć losy zawodów. A jednak gospodarze nie wykorzystali przewagi po zdobyciu gola Mikaela Ishaka, bowiem Motor wyrównał już w następnej akcji. Dwie minuty później Antoni Kozubal doskonale podał piłkę do Patrika Wålemarka, a ten odegrał ją do będącego na czystej pozycji Ishaka. Gol na 2-1 został jednak anulowany po wideoweryfikacji z powodu spalonego. Po przerwie zaatakował Lech, ale liczne wrzutki w pole karne nie przyniosły efektu. Bardziej skuteczni byli goście, którzy w 54 minucie zdobyli zwycięskiego – jak się okazało – gola.
Pomimo porażki „Kolejorz” utrzymał pozycję lidera PKO Ekstraklasy. Jednak przewaga drużyny Nielsa Frederiksena nad wracającym na zwycięską ścieżkę Rakowem zmalała do 2 punktów. W następnej kolejce Lech przyjedzie do Krakowa, by powalczyć z Cracovią w „Meczu Herbowym”. Będzie więc okazja zobaczyć z bliska dwie ekstraklasowe drużyny, które noszą na koszulkach zaprojektowane przeze mnie emblematy.