Wiele było niepokoju wśród kibiców Lecha Poznań przed pierwszym meczem eliminacji Ligi Mistrzów. „Kolejorz” słabo rozpoczął sezon, od domowych porażek 1-2 z Legią w Superpucharze Polski i 1-4 na inaugurację Ekstraklasy z Cracovią. Co więcej, Mistrz Polski boryka się z kontuzjami kilku ofensywnych graczy a defensywa popełniała proste błędy we wspomnianych pojedynkach. W dodatku drużyna Breiðablik z Islandii rozgromiła 5-0 albańską Egnatię w I rundzie eliminacji rozgrywek europejskich, co zwiastowało ich dobrą formę.
Na mecz z Islandczykami do składu Lecha wrócili liderzy ofensywy z poprzedniego sezonu. Od początku zagrał Afonso Sousa, w II połowie wszedł Ali Golizadeh – co było jedynym pozytywnym prognostykiem przed pojedynkiem. Trener Niels Frederiksen wystawił na skrzydłach Filipa Szymczaka i Leo Bengtssona. Jak się okazało podjął świetną decyzję, bo obaj napędzali ataki gospodarzy we wtorkowy wieczór.
„Kolejorz” miał ogromną przewagę nad rywalem przez 90 minut i tylko przez moment stracił panowanie, gdy belgijski sędzia podyktował rzut karny po …. Po raz kolejny bohaterem Lecha został Mikael Ishak, który strzelił hat-tricka po raz pierwszy od kiedy zawitał do Poznania. Kapitan wykorzystał bezbłędne trzy rzuty karne, a wcześniej po faulu na nim czerwoną kartką został ukarany islandzki stoper.
Wynik 7-1 daje Lechowi niemal pewny awans do III rundy eliminacji Ligi Mistrzów, w której „Kolejorz” zmierzy się najprawdopodobniej z belgradzką „Czerwoną Gwiazdą”. Serbowie muszą utrzymać przewagę nad rywalem z Gibraltaru, z którym wygrali na wyjeździe 1-0 w pierwszym meczu.