W ostatnich dniach nad południową Polskę dotarł tzw. niż genueński, który przyniósł obfite opady deszczu na pograniczu polsko-czeskim. Na ziemi kłodzkiej oraz w podsudeckich miejscowościach wezbrały rzeki i media zaczęły informować o kolejnych zalanych miastach. Dolnośląski ZPN odwołał mecze w niższych ligach, podobnie zrobili Czesi ze wszystkimi ligami. Również w Krakowie mocno lało w piątkową noc i sobotni poranek, a na obiekcie Cracovii pojawiły się liczne kałuże. Istniało ryzyko, że nowa murawa, położona w tygodniu poprzedzającym mecz z Pogonią, nie pozwoli na rozegranie zawodów.
Decyzję o rozegraniu bądź przełożeniu miał podjąć delegat PZPN w sobotę o 15:00. Cracovii zależało, by mecz przenieść na inny termin i nawet władze klubu, pewne swoich racji, wcześniej odwołały firmę ochroniarską. Na dwie godziny przed meczem rozpogodziło się, a woda zeszła z murawy, więc o 16:00 zapadła decyzja – gramy!
Wobec braku ochroniarzy, trybuny stadionu Cracovii miały pozostać zamknięte dla kibiców. A jednak wielu „Pasiaków” pojawiło się na placu przy ul. Kałuży i w nieokreślonych okolicznościach weszli na trybunę D. W takich oto niezwykłych warunkach toczył się mecz z Pogonią, w którym drużyna gospodarzy niesiona dopingiem nielegalnie zebranych kibiców, zdominowała przyjezdnych. Przed przerwą powinno być 3-0, ale celnie trafił jedynie Duńczyk Maigaard. W II połowie Cracovia zaczęła pilnować swojego pola karnego, a goście nacierali. Po centrze z rzutu rożnego Leo Borges wyrównał. Jednak ostatnia akcja meczu należała do „Pasów”, którzy dzięki bramce Ghity wywalczyli 3 punkty. I pozycję wicelidera PKO Ekstraklasy!