Esencją piłki nożnej są gole i towarzyszące im emocje, a tych nie zabrakło w sobotnie popołudnie na stadionie Cracovii. Przed meczem 28. kolejki PKO Ekstraklasy nieliczni „Pasiacy” żywili nadzieję, że zwycięstwo nad ostatnim w tabeli Śląskiem pozwoli złapać drużynie lepszą formę i na finiszu sezonu wskoczyć do topowej piątki ligi. Kibice-realiści wskazywali jednak, że o zwycięstwie w Ekstraklasie częściej decyduje większa determinacja zespołu danego dnia i to walczący o utrzymanie wrocławianie zdominują gospodarzy. Zwłaszcza, że w tym roku znacznie poprawili grę i zgromadzili 18 punktów w 9. meczach, co wskrzesiło nadzieje na pozostanie w lidze.
Jak się okazało, z dwojga przedmeczowych scenariuszy zrealizowany został ten drugi. Śląsk kąsał Cracovię skutecznie i zdobywał gole w momentach, gdy „Pasy” próbowały odwrócić losy meczu. Zwłaszcza po kontaktowym golu Källmana w 76. minucie głośny doping z trybun miał ponieść drużynę gospodarzy do kolejnych ataków w końcówce zawodów. Gol strzelony przez Buraka Ince z połowy boiska zniweczył jednak nadzieje krakowskich kibiców na wyszarpanie choćby remisu.
Piłkarze Śląska mogli świętować czwarte tegoroczne zwycięstwo, co uczynili przed sektorem wypełnionym kibicami w zielonych koszulkach. Do utrzymania w Ekstraklasie będą potrzebować około 10 punktów w ostatnich 5 meczach, więc droga przed nimi wciąż jest wyboista. Cracovia za tydzień jedzie do Poznania, by rozegrać „mecz herbowy” z zaprzyjaźnionym Lechem.