Wyjątkowo smakowicie zapowiadał się mecz Ligi Konferencji pomiędzy Lechem i Austrią na Franz Horr Stadion (Generali Arena) w Wiedniu. Zwycięstwo „Kolejorza” zapewniłoby poznaniakom 2. miejsce w grupie C i awans do wiosennej fazy rozgrywek. Pojedynek ten wskrzesił również wspomnienia z emocjonującego dwumeczu sprzed 8 lat, gdy Lech wyeliminował Austriaków mimo porażki 1-2 na wyjeździe. I tym razem wycieczka na stadion położony w dzielnicy Favoriten zmobilizowała poznańskich kibiców, którzy wspierali lechitów w liczbie ponad 2 tysięcy gardeł!
Dla mnie również mecz był okazją by odwiedzić stolicę Austrii. Dwa dni wcześniej świętowałem urodziny w chorwackim Zadarze, więc mecz Lecha w Wiedniu miał być słodkim deserem w tej środkowoeuropejskiej uczcie piłkarskiego podróżnika.
Zarówno na trybunach, jak i na boisku nie zabrakło emocji. Co prawda I połowa rozczarowała, widać że obie drużyny nie są ostatnio w najwyższej formie. Po przerwie żywiołowy doping kibiców zmobilizował piłkarzy „Kolejorza” do bardziej odważnej gry. Szybki gol Mikaela Ishaka dał nadzieję na efektowne zwycięstwo, niczym miesiąc temu w Poznaniu. Jednak w momencie, gdy kibice odpalili oprawę z Janem III Sobieskim wymalowanym na sektorówce, stracili prowadzenie. Pedro Rebocho popełnił błąd, który dał wyrównanie Austriakom. Remis zostawił Lechowi nadzieję na awans z grupy, jednak za tydzień nie mogą przegrać z Villareal.